W relacjach po rozwodzie najważniejsze powinno być dobro dziecka – to zdanie często powtarzane, ale nie zawsze przekładane na konkretne działania. O tym, jak w praktyce wygląda ustalanie kontaktów z dzieckiem, gdzie rodzice najczęściej popełniają błędy i dlaczego emocje nie mogą przysłaniać rozsądku, opowiada adwokat Monika Zawiejska – autorka bloga „Adwokat o rozwodzie” i specjalistka prawa rodzinnego i cywilnego.
Redakcja: Jednym z najczęstszych błędów podczas ustalania kontaktów z dzieckiem, które Pani wskazuje, jest pozwalanie, by dziecko samo decydowało o kontaktach z rodzicem. Dlaczego to podejście może być szkodliwe?
Monika Zawiejska [M.Z.]: Bo to nie jest wybór między malinowym a czekoladowym lodem. To decyzja, która ma ciężar emocjonalny, z którym nie radzą sobie nawet dorośli po rozwodzie, a co dopiero 8-latek w środku rodzinnej zawieruchy.
Dziecko, chcąc nie chcąc, często wybiera tego rodzica, który „mniej męczy”, a nie tego, który lepiej wychowuje.
Dajmy dzieciom dzieciństwo, a nie narzucajmy rolę sędziego rodzinnego dramatu.
Dziecko nie powinno dźwigać ciężaru decyzji, które emocjonalnie przerastają niejednego dorosłego.
To trochę tak, jakby pozwolić 10-latkowi samodzielnie zdecydować, czy ma iść w poniedziałek do szkoły – zapewne wygra Netflix i czekolada.
Rodzice są również po to, by stawiać zdrowe granice, a nie po to, by być „fajni” ewidentnie kosztem dobra dziecka.
Czy może Pani powiedzieć, dlaczego brak precyzji – np. sformułowania typu co dwa tygodnie – prowadzi do konfliktów?
[M.Z.] Bo co dwa tygodnie brzmi jak zaproszenie do gry w interpretacje.
Dla jednej strony to może być pierwszy i trzeci weekend miesiąca, dla drugiej – drugi i czwarty. A potem mamy telefon w piątek o 20.00: „To mój weekend!”. Bez konkretu – dat, godzin, miejsc – rodzicielstwo po rozwodzie zamienia się w niekończącą się debatę, a dziecko w niechciane narzędzie negocjacji.
Precyzyjny plan to nie przesada – to ubezpieczenie od awantur i tarcza ochronna przed chaosem.
W artykule wspomina Pani o zjawisku alienacji rodzicielskiej. Jak sąd patrzy na próby „wykreślania” drugiego rodzica z życia dziecka?
[M.Z.] Z coraz mniejszą cierpliwością, na szczęście.
Sąd dostrzega, że to działanie przede wszystkim uderza w dziecko.
Alienacja to forma przemocy psychicznej – subtelna, ale potężnie destrukcyjna. Jeśli jedno z rodziców traktuje dziecko jak „swoje terytorium” i próbuje wymazać drugiego rodzica z życia dziecka, sąd zwykle reaguje – czasem zdecydowanie, z pomocą kuratora, biegłych psychologów, a w skrajnych przypadkach ustanawiając pieczę zastępczą. Rozwodzą się dorośli, nie dzieci z rodzicami.
Wielu rodziców planuje kontakty, nie biorąc pod uwagę realiów życia – zarówno dziecka, jak i swoich obowiązków. Jakie mogą być konsekwencje takiego podejścia?
[M.Z.] Ambitnie, ale mało praktycznie.
Najpierw sfrustrowani rodzice, w tle zdezorientowane dziecko, a na końcu – wniosek o zmianę kontaktów.
Bo jeśli ktoś sądzi, że można pogodzić piłkę nożną, basen, korepetycje, trzecią zmianę i nową partnerkę z planem „co drugi wtorek od 15:45 do 19:20”, to chyba nigdy nie próbował odebrać dziecka z zajęć o 18.00, stojąc w korkach.
Kontakty muszą działać w realu, nie tylko w Excelu. Muszą być wykonalne i spójne z realiami naszego życia.
Jakie są skutki psychiczne dla dziecka, gdy rodzice komunikują się przez nie, zamiast ze sobą?
[M.Z.] Dziecko staje się listonoszem, terapeutą, mediatorem i ofiarą jednocześnie. Bardzo toksyczna i destrukcyjna dla niego sytuacja.
Gdy mama mówi: „Powiedz tacie, że znowu się spóźnił z alimentami”, a tata odpowiada: „To powiedz mamie, że niech wreszcie znajdzie pracę” – dziecko zaczyna rozumieć, że miłość rodzica jest warunkowa. A to może mieć konsekwencje na całe dorosłe życie.
A potem mamy pokolenie ludzi, którzy nie potrafią wchodzić w zdrowe relacje.
Co doradziłaby Pani rodzicom, którzy chcą uniknąć nieporozumień i spraw sądowych przy ustalaniu kontaktów?
[M.Z.] Zacznijcie od… kartki papieru i zdrowego rozsądku.
Ustalcie grafik oparty na realiach, nie emocjach. Wysłuchajcie siebie nawzajem – bez przerywania, bez ironii. I pamiętajcie, że kontakt z drugim rodzicem nie jest nagrodą ani karą – to prawo dziecka.
Jeśli emocje biorą górę i faktycznie się nie da – skorzystajcie z pomocy adwokata, mediatora.
Lepiej zainwestować w jedną sensowną poradę niż od razu inicjować sprawę sądową i przerzucać się pismami. Pisma procesowe nie są romantyczne. Ani tanie.
W tekście pisze Pani, że plan kontaktów powinien być jak „kontrakt”. Jak powinien wyglądać dobrze przygotowany plan kontaktów z dzieckiem?
[M.Z.] Dobry plan kontaktów to jak dobra umowa biznesowa – musi zawierać konkret, być zrozumiały i wykonalny. Kto odwozi, co w wakacje, co w święta, co w razie choroby.
Dziecko potrzebuje przewidywalności. A rodzice – jasnych zasad. Kontrakt daje wszystkim poczucie bezpieczeństwa.
Bo „jakoś to będzie” to nie jest strategia wychowawcza. Dobry plan to taki, który przetrwa grypę, święta, wakacje i PMS obojga rodziców. Jasne zasady.
Nazwałam to „kontraktem”, bo brzmi poważnie – i tak właśnie powinno się do tego podchodzić.
Dziękujemy za rozmowę!
***
Serdecznie dziękujemy pani mec. Monice Zawiejskiej za rozmowę!
Zapraszamy jeszcze raz do odwiedzin bloga pani mec., szczególnie do zapoznania się z artykułem 5 najczęstszych błędów przy ustalaniu kontaktów z dzieckiem.
📌
Zapraszamy również do lektury innych wywiadów:
Zdjęcie: Paul Hanaoka

